Przed ogrodami pojawiły się drogowskazy na Lascalis War Rooms, ale w ogrodach nagle zniknęły. Okazało się, że do tego podziemnego kompleksu tuneli służących za kwaterę główną wojsk sprzymierzonych na Malcie, można się dostać przez Salutującą Baterię i zejść na dół (wejście 10 EUR). Jak zejdziemy na dół, wchodzimy do tunelu i po chwili znajdujemy się w dawnym obiekcie wojskowym.
Co około pół godziny anglojęzyczny przewodnik oprowadza chętnych po podziemiach, wyświetlane są też filmy o obronie Malty, o konwojach płynących z Anglii na Maltę. Jeśli ktoś się interesuje historią a w szczególności II Wojną Światową to musi to miejsce zobaczyć
:D Następny punkt, który absolutnie trzeba zobaczyć to Katedra St. John’s, do której doszliśmy w kilkanaście minut najpierw wspinając się pod górę znaną nam już drogą a potem deptakami Il-Merkanti i Il-Repubblika docieramy do tego cudu…i po zapłaceniu 6 EUR/os możemy go podziwiać w środku w pełnej okazałości…a naprawdę jest co!
-- 01 Wrz 2015 21:17 --
Po uczcie dla duszy kontynuowaliśmy spacer po stolicy Malty. Nieopodal jest jeden z głównych placów Valetty – Palace Square.
Następnie skręciliśmy w lewo w kierunku kościoła anglikańskiego mijając po drodze Bazylikę Our Lady Of Mount Carmel.
Kościoły na Malcie naprawdę wyglądają obłędnie…
Było naprawdę bardzo gorąco…z resztą nie tylko nam…
Dalej szliśmy wzdłuż murów mijając Fort St. Elmo
I powoli do autobusu i do hotelu. Upał nas jednak zmęczył tego dnia. Na koniec dnia, na osłodę upałów czekał nas taki widok
DZIEŃ 3 – GOZO
Znów poranna pobudka…ale żeby mieć wystarczająco dużo czasu na Gozo jest ona nieunikniona. Na przystanku autobusowym zameldowaliśmy się już o 9:00 (co dla nas było nie lada wyczynem!). 205 przyjechało zgodnie z planem za chwilę, dojeżdżamy do Pembroke i wysiadamy licząc na „szybkie” X1. Niestety okazało się, że musieliśmy czekać ponad 20 minut. Potem rzeczywiście do Cirkewwy poszło już szybko. Chwile po przyjechaniu do portu byliśmy już na promie, który wyglądał podobnie jak ten
a przed nami takie widoki
Za prom nie płaciliśmy, płaci się tylko w jedną stronę – w drodze na Maltę. Po wyjściu z promu czekały na nas autobusy
Wybraliśmy ten drugi (322) w kierunku na Marsalforn. Nie było do niego wielu chętnych
:D
-- 01 Wrz 2015 21:31 --
Po kilkudziesięciu minutach wyboistej drogi dotarliśmy do pierwszego zaplanowanego punktu – Ggantija Temples. Podobne neolityczne świątynie widzieliśmy już niedawno na Malcie, ale mimo wszystko zdecydowaliśmy się je obejrzeć z bliska (9 EUR/os)
Nie wywarły na nas aż tak dużego wrażenia, ale również prezentują się ciekawie. Na pewno przyjemniej zwiedza się Hagar Qim z racji zadaszenia oraz bliskości morza. Opuszczając już kompleks mogliśmy też przekonać się jak za dawnych czasów suszono pomidory
:D
Niedaleko jest jeszcze jedno miejsce które można zwiedzić (np. w oczekiwaniu na autobus) Ta Kola – stary wiatrak w odbudowie. Zwiedzanie jest w cenie biletu do Ggantija a wewnątrz można posłuchać opowieści o jego i właścicielach historii.
Zapakowaliśmy się znów w 322 w kierunku Marsarlforn. Po drodze mijaliśmy…
Nie nie…to dalej Gozo
:D Autobusem dojechaliśmy do pętli, która znajduje się w centrum miasteczka. Tuż obok jest bardzo fajna i spokojna zatoczka z dużą ilością knajpek z owocami morza i nie tylko.
Po spacerze i krótkim odpoczynku wsiadamy w drugi jeżdżący tam autobus 310, którym dojeżdżamy do Victorii. Tam, na „dworcu autobusowym” łapiemy 311 i udajemy się w kierunku głównego punktu widokowego
:D 311, jak się później okazało, był zdecydowanie najbardziej zatłoczonym autobusem na całej wyspie. W sporym ścisku znów przejeżdżamy całą trasę autobusu i docieramy na miejsce. Jeszcze kilka minut w słońcu i mogliśmy podziwiać „wizytówkę Gozo”.
-- 01 Wrz 2015 21:55 --
I podziwiać morze z tejże wizytówki
Po przeżyciu obowiązkowych widoków:D zeszliśmy na dół aby się trochę ochłodzić. Był to bardzo dobry pomysł. Może nie ma tam plaży, ale jest gdzie zostawić rzeczy na kamieniach i można się spokojnie oddać orzeźwiającej kąpieli – co też z zadowoleniem uczyniliśmy:D . Następnym punktem na Gozo była Bazylika Ta Pinu. Można się tam dostać autobusem 308, który wyrusza z Victorii i zatrzymuje się pod Bazyliką, ale to by oznaczało, że musimy wracać z powrotem do stolicy Gozo a potem jechać prawie tą samą trasą – bez sensu, już mieliśmy dość autobusów tego dnia a to wcale nie był koniec, więc zdecydowaliśmy się na spacer od trasy 311 do Bazyliki. Nie zajął nam wcale długo, a można było obejrzeć spokojnie Ta Pinu z większej odległości
:D
A tak wygląda Bazylika z bliska już
W środku jest Wi-Fi i dzięki temu można skorzystać z elektronicznego przewodnika po Ta Pinu np. w wersji angielskiej. Bardzo fajny pomysł – można się naprawdę dużo dowiedzieć. Warto skorzystać. Po zwiedzaniu wsiadamy znów do autobusu, tym razem 308, i jedziemy do Rabatu. Zdecydowanie nastała pora posiłku, więc spacerując powoli po mieście w kierunku Cytadeli rozglądaliśmy się za jakąś knajpką. Zdecydowaliśmy się na It-Tokk na Placu Niepodległości i oczywiście na królika
:D .
Niestety królik nie powalił nas na kolana, poza tym było gorąco i całkiem sporo much, więc szybko zwinęliśmy się na Cytadelę, która była już tylko kilka kroków pod górę. Spędziliśmy tam całkiem sporo czasu… Widoki z murów, Katedra, uliczki…mimo, że niestety był tam remont
:(
Słońce powoli zbliżało się ku zachodowi a nie piliśmy kawy, nadszedł najwyższy czas aby naprawić ten błąd. Na bardzo fajne miejsce trafiliśmy wracając z Cytadeli. Weszliśmy na tyły Placu Niepodległości i trafiliśmy na mały, kameralny placyk z dwoma kawiarniami
:D i kościołem San Gorg.
Pokrzepieni i odpoczęci wyruszyliśmy w drogę powrotną, najpierw na dworzec autobusowy
A następnie autobusem 301 do portu, tam kilkanaście minut oczekiwania na prom (tym razem przed wejściem na prom musieliśmy zakupić bilety – 4,65 EUR/os), ostatni rzut oka na Mggar
I w drogę do Cirkewwy
Po przypłynięciu na Maltę okazało się, że rozkład autobusów kompletnie nie jest skorelowany z rozkładem promów i czekało nas godzinne oczekiwanie na X1 na przystanku portowym…
Na szczęście autobus przyjechał i bez przeszkód dotarliśmy do hotelu …zmęczeni i pełni wrażeń
:D
I to by było na tyle...pozostało nam już tylko plażowanie
:D
Przed ogrodami pojawiły się drogowskazy na Lascalis War Rooms, ale w ogrodach nagle zniknęły. Okazało się, że do tego podziemnego kompleksu tuneli służących za kwaterę główną wojsk sprzymierzonych na Malcie, można się dostać przez Salutującą Baterię i zejść na dół (wejście 10 EUR). Jak zejdziemy na dół, wchodzimy do tunelu i po chwili znajdujemy się w dawnym obiekcie wojskowym.
Co około pół godziny anglojęzyczny przewodnik oprowadza chętnych po podziemiach, wyświetlane są też filmy o obronie Malty, o konwojach płynących z Anglii na Maltę. Jeśli ktoś się interesuje historią a w szczególności II Wojną Światową to musi to miejsce zobaczyć :D
Następny punkt, który absolutnie trzeba zobaczyć to Katedra St. John’s, do której doszliśmy w kilkanaście minut najpierw wspinając się pod górę znaną nam już drogą a potem deptakami Il-Merkanti i Il-Repubblika docieramy do tego cudu…i po zapłaceniu 6 EUR/os możemy go podziwiać w środku w pełnej okazałości…a naprawdę jest co!
-- 01 Wrz 2015 21:17 --
Po uczcie dla duszy kontynuowaliśmy spacer po stolicy Malty. Nieopodal jest jeden z głównych placów Valetty – Palace Square.
Następnie skręciliśmy w lewo w kierunku kościoła anglikańskiego mijając po drodze Bazylikę Our Lady Of Mount Carmel.
Kościoły na Malcie naprawdę wyglądają obłędnie…
Było naprawdę bardzo gorąco…z resztą nie tylko nam…
Dalej szliśmy wzdłuż murów mijając Fort St. Elmo
I powoli do autobusu i do hotelu. Upał nas jednak zmęczył tego dnia. Na koniec dnia, na osłodę upałów czekał nas taki widok
DZIEŃ 3 – GOZO
Znów poranna pobudka…ale żeby mieć wystarczająco dużo czasu na Gozo jest ona nieunikniona. Na przystanku autobusowym zameldowaliśmy się już o 9:00 (co dla nas było nie lada wyczynem!). 205 przyjechało zgodnie z planem za chwilę, dojeżdżamy do Pembroke i wysiadamy licząc na „szybkie” X1. Niestety okazało się, że musieliśmy czekać ponad 20 minut. Potem rzeczywiście do Cirkewwy poszło już szybko. Chwile po przyjechaniu do portu byliśmy już na promie, który wyglądał podobnie jak ten
a przed nami takie widoki
Za prom nie płaciliśmy, płaci się tylko w jedną stronę – w drodze na Maltę. Po wyjściu z promu czekały na nas autobusy
Wybraliśmy ten drugi (322) w kierunku na Marsalforn. Nie było do niego wielu chętnych :D
-- 01 Wrz 2015 21:31 --
Po kilkudziesięciu minutach wyboistej drogi dotarliśmy do pierwszego zaplanowanego punktu – Ggantija Temples. Podobne neolityczne świątynie widzieliśmy już niedawno na Malcie, ale mimo wszystko zdecydowaliśmy się je obejrzeć z bliska (9 EUR/os)
Nie wywarły na nas aż tak dużego wrażenia, ale również prezentują się ciekawie. Na pewno przyjemniej zwiedza się Hagar Qim z racji zadaszenia oraz bliskości morza.
Opuszczając już kompleks mogliśmy też przekonać się jak za dawnych czasów suszono pomidory :D
Niedaleko jest jeszcze jedno miejsce które można zwiedzić (np. w oczekiwaniu na autobus) Ta Kola – stary wiatrak w odbudowie. Zwiedzanie jest w cenie biletu do Ggantija a wewnątrz można posłuchać opowieści o jego i właścicielach historii.
Zapakowaliśmy się znów w 322 w kierunku Marsarlforn. Po drodze mijaliśmy…
Nie nie…to dalej Gozo :D
Autobusem dojechaliśmy do pętli, która znajduje się w centrum miasteczka. Tuż obok jest bardzo fajna i spokojna zatoczka z dużą ilością knajpek z owocami morza i nie tylko.
Po spacerze i krótkim odpoczynku wsiadamy w drugi jeżdżący tam autobus 310, którym dojeżdżamy do Victorii. Tam, na „dworcu autobusowym” łapiemy 311 i udajemy się w kierunku głównego punktu widokowego :D 311, jak się później okazało, był zdecydowanie najbardziej zatłoczonym autobusem na całej wyspie. W sporym ścisku znów przejeżdżamy całą trasę autobusu i docieramy na miejsce. Jeszcze kilka minut w słońcu i mogliśmy podziwiać „wizytówkę Gozo”.
-- 01 Wrz 2015 21:55 --
I podziwiać morze z tejże wizytówki
Po przeżyciu obowiązkowych widoków:D zeszliśmy na dół aby się trochę ochłodzić. Był to bardzo dobry pomysł. Może nie ma tam plaży, ale jest gdzie zostawić rzeczy na kamieniach i można się spokojnie oddać orzeźwiającej kąpieli – co też z zadowoleniem uczyniliśmy:D .
Następnym punktem na Gozo była Bazylika Ta Pinu. Można się tam dostać autobusem 308, który wyrusza z Victorii i zatrzymuje się pod Bazyliką, ale to by oznaczało, że musimy wracać z powrotem do stolicy Gozo a potem jechać prawie tą samą trasą – bez sensu, już mieliśmy dość autobusów tego dnia a to wcale nie był koniec, więc zdecydowaliśmy się na spacer od trasy 311 do Bazyliki. Nie zajął nam wcale długo, a można było obejrzeć spokojnie Ta Pinu z większej odległości :D
A tak wygląda Bazylika z bliska już
W środku jest Wi-Fi i dzięki temu można skorzystać z elektronicznego przewodnika po Ta Pinu np. w wersji angielskiej. Bardzo fajny pomysł – można się naprawdę dużo dowiedzieć. Warto skorzystać.
Po zwiedzaniu wsiadamy znów do autobusu, tym razem 308, i jedziemy do Rabatu. Zdecydowanie nastała pora posiłku, więc spacerując powoli po mieście w kierunku Cytadeli rozglądaliśmy się za jakąś knajpką. Zdecydowaliśmy się na It-Tokk na Placu Niepodległości i oczywiście na królika :D .
Niestety królik nie powalił nas na kolana, poza tym było gorąco i całkiem sporo much, więc szybko zwinęliśmy się na Cytadelę, która była już tylko kilka kroków pod górę. Spędziliśmy tam całkiem sporo czasu… Widoki z murów, Katedra, uliczki…mimo, że niestety był tam remont :(
Słońce powoli zbliżało się ku zachodowi a nie piliśmy kawy, nadszedł najwyższy czas aby naprawić ten błąd. Na bardzo fajne miejsce trafiliśmy wracając z Cytadeli. Weszliśmy na tyły Placu Niepodległości i trafiliśmy na mały, kameralny placyk z dwoma kawiarniami :D i kościołem San Gorg.
Pokrzepieni i odpoczęci wyruszyliśmy w drogę powrotną, najpierw na dworzec autobusowy
A następnie autobusem 301 do portu, tam kilkanaście minut oczekiwania na prom (tym razem przed wejściem na prom musieliśmy zakupić bilety – 4,65 EUR/os), ostatni rzut oka na Mggar
I w drogę do Cirkewwy
Po przypłynięciu na Maltę okazało się, że rozkład autobusów kompletnie nie jest skorelowany z rozkładem promów i czekało nas godzinne oczekiwanie na X1 na przystanku portowym…
Na szczęście autobus przyjechał i bez przeszkód dotarliśmy do hotelu …zmęczeni i pełni wrażeń :D
I to by było na tyle...pozostało nam już tylko plażowanie :D